Popularne posty

sobota, 5 listopada 2016

Nie zmarnować dnia !

5 Listopada 2016, sobota - niedziela

Uuuu jak dawno mnie nie bylo ! Zarabianie zajeło mi kazdą chwilę, a zmęczenie po zarabianiu odebralo ochotę na pracę twórczą. I tylko świadomość, że miesiące upływają mi na tylko na pracy, a wolny czas marnuję na rzeczy bezwartościowe - skłoniły mnie do powrotu do pisania. No i jeszcze głód pracy twórczej . W końcu pisanie zawsze było moją najwiekszą pasją. Kiedy konczę artykul lub post czuję ,że nie zmarnowałam dnia. 

Początek listopada ze świętem zmarłych sprzyja refleksjom nad marnowaniem życia. Marnujemy je śledząc cudze losy w telewizorze, losy stworzone przez bardziej produktywnych i kreatywnych ludzi. Marnujemy je sprzątając dom, jadać, idąc, robiąc zakupy. A te przespane godziny? To dopiero marnotrawstwo! Marnujemy czas robiąc rzeczy konieczne by żyć, nie zastanawiając się , że tracimy okazje by pozostawić po sobie ślad. Coś co przechowa choćby cząstkę pamięci o nas gdy nasze życie się skonczy. 

Starzejac się, odczuwam coraz bardziej brak czasu. Ile mi zostalo lat do choroby, demencji, zniedołężnienia ? Ile mam czasu na stworzenie dzieł , o których marzyłam przez większość życia ?
Świetnych pomysłów, które odkładałam na bliżej nieokreslony 'czas wolny' ? Kto wie czy np jutro nie upadnę powalona wylewem by już nigdy się nie podnieść? O tych sprawach my, ludzie po 50 tce myślimy, choć nie często o tym mówimy głośno. Bo nasze otoczenie, dzieci nie lubia takich tematów. Chcą być weseli póki czas, czyli najlepiej do końca, do śmierci, o której się także nie mówi.

Wspólcześni trzydziestoletni nie chcą dopuszczać mysli o starości i śmierci. Starzejacy się dziadkowie, rodzice irytują i męczą. Im zamożniejsze i aktywniejsze dzieci - tym chętniej oddają niezaradnych rodziców do domów opieki, upewniając się wzajemnie , że to najlepsze wyjscie dla obu stron. Tym bardziej unika sie odpowiedzialności za konających bliskich, powierzając ich kilka ostatnich dni życia obcym ludziom - specjalistom od umierania. 

Pamiętam kiedy umierala na raka moja ciocia... Wstawała często w nocy , padała idąc do toalety, w chwilach przytomnosci chciała podejmować ' trudne' rozmowy z bliskimi. Tyle bylo jej 'winy', że wymagala calodobowej opieki. Starzejacy się , ale sprawniejszy fizycznie mąż nie mial już na to ochoty. Podobnie jak pasierbica czy jedyny brat. Uchwalili oddanie kobiety, która przez wiekszość życia im służyła, oddanie jej do hospicjum. Mogla przychodzić pielęgniarka, mogliśmy opiekować się ciocią na zmianę - nie, zdecydowali inaczej. Wyrzucono ją z wlasnego domu jak stary, bezużyteczny już przedmiot. Pamiętam , gdy wychodzila z bloku, w ktorym spedzila wiekszość życia w swoją ostatnią drogę do hospicjum. Mąż i brat poszli przodem , zagadani. Ramię podał cioci mój przyjaciel, mężczyzna , którego prawie nie znała. Pomógł jej zejść po schodach, przytrzymał ramię, poprawil torebkę , otworzył drzwi do samochodu. Gdy umierała w hospicjum to właśnie ten obcy mężczyzna, nie ci , ktorych kochala najbardziej , poprawiał jej posłanie, zmieniał pieluchy- czyniąc przy tym wszystko by pomóc mojej cioci zachować poczucie godności. Towarzyszył mi w mojej nieudolnej posludze cioci. Jednak musiał odczuwać coś czego zabrakło innym .Zrozumienie , że śmierć jest doświadczeniem samym w sobie tak trudnym , że bliscy, otoczenie powinno zrobić wszystko by pomóc, ulżyć, być.

Po śmierci cioci tamte zwiazki rodzinne się rozpadly a obaj panowie umarli kilka lat póżniej. Czy także, w ostatnich chwilach zostali wyrzuceni, odsunieci , samotni. Wszystko wskazuje na to że tak. Dlaczego w czasie umierania najbliższej im kobiety zabraklo im empatii, wyobrażni ? Czy gdzieś , w głębi, mimo doświadczenia , wierzymy, mamy nadzieję ,że nas to ominie? Ominie nas śmierć ?

I will never be as awesome as this old lady:


Teraz nasze dzieci pozamykaly się w swoich małych rodzinach, w których nie ma miejsca dla dziadków. Swoich dzieci nie prowadzą do umierającej babci ani na pogrzeby. Dlaczego ? Czego chcą im oszczędzić? Świadomości śmierci ? Dzieci doskonale wiedzą , że im także przyjdzie umrzeć, choć bardziej, jako bliższą przeżywają wizję śmierci mamy czy taty. 

Doświadczenia krajów takich jak USA czy niedalekie Czechy , których zamożne spoleczeństwa szczegolnie odpychają od siebie wizję śmierci - pokazują , że radzą sobie one gorzej także z żywymi. 
Wlaśnie w tych spoleczeństwa człowiek bywa najbardziej samotny.

A tymczasem, nam starzejacym się , poza modlitwą pozostaje skladanie pieniążkow na samotną - samodzielną starość , tak by ich starczyło na opłacenie pomocy obcych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz