Popularne posty

środa, 22 lipca 2015

Wsparcie finansowe po piećdziesiątce

22 / 23 lipca 2015

Nawet nie zauważę gdy skończą się wakacje. Jakoś boję się nowego roku pracy bez wypoczynku. Już tak miałam przez poprzednich 10 lat i jak to się skończyło ? Chorobą. Prowadzenie własnej firmy to bardzo ciężki zawód i nie zawsze dobrze płatny.Łapię się na tym, że coraz częściej pracuję,bo lubię, a pieniadze z tego coraz mniejsze. A może to ja się starzeję ? I pomyśleć , że 20 lat temu zarabiałam wielokrotność tego co obecnie ( po przeliczeniu ze starych ) . Ale to były inne czasy, po 'rewolucji' w latach 80 prywatne firmy dopiero się rodziły. Każda była jaskółką co wiosnę czyni. Jedyna na rynku, pierwszą.

  Tak, stanowczo muszę zainteresować się emeryturą. Podobno ludzie w moim wieku , nawet z mniejszym niż ja stażem ( właściwie to nie wiem jak długo pracuję; 30 czy 35 a może 40 lat ?) dostają jakieś pomostówki, kapitałówki, inne przejściówki i mogą przynajmniej spać spokojnie.A ja nie czuję sie bezpieczna, już nie. Wiem ,że z dnia na dzień wszystko może się zmienić. I nikt nie pomoże .To juz też wiem.
Firma wymaga modernizacji, remontów - a ja bez pieniędzy.Myślałam żeby zatrudnić kobiety 50 pięćdziesiątce - bo sa najlepiej kwalifikowane i ufam im bardziej niż młodym. Ale skąd wziąć pieniadze na etaty? Na jesieni powinny wyjść nowe konkursy na dotacje unijne, może tym razem mi sie uda ?

    Jakoś nie mam przekonania do pozyskania pieniędzy, których sama nie zarobiłam. Zawsze okazuje się ,że coś ze mna nie tak. A to za wcześniej a to za póżno. Jeśli jest dotacja, do której ładnie pasuję, to na pewno okaże się ,że dla innego województwa. Powinnam zrobić remont ( pierwszy po 20 latach) i środki może będą dla takich firm jak moja ...zimą. Jak robic remont zimą? A, wolę nie myśleć , tylko pracuje się  w coraz mniej przyjemnych warunkach.

Niedawne doświadczenia obudziły we mnie jednak instynkt samozachowawczy. Powinnam mieć pieniądze choć na czarną godzinę. Jednak telefon do ZUS ciagle odkładam na jutro. Jeśli coś napawa mnie niechęcią, to zwykle przyczyna tkwi w przeczuciu bezowocności działania. Dzwoniąc do wszelkich infolinii, w tym ZUS -u a) musze wysłuchać komunikatów b) odczekać w kolejce c) kiedy już ,już będzie moje połączenie usłyszę sygnał odłożonej słuchawki c) powinnam znać na pamięć kilka różnych numerów : nr pesel, nr konta, nr klienta, nr ID, nr PIN, nr... a gdy wreszcie odezwie się po drugiej stronie ludzki głos , dowiem się ,że moja sprawa nie jest typowa i a tamta młoda kobietę nauczono tylko szablonowych odpowiedzi. Udziela mi ich więc, żeby czegoś udzielić. I nie mam nawet sumienia nękać ja dodatkowymi , podchwytliwymi pytaniami.

Tym bardziej nie cierpię jechać do ZUS. Budynki usytuowane są zwykle gdzieś na peryferiach miasta.Nie mam samochodu ( starego malucha sprzedałam mazurskiemu biznesmenowi do przerobienia na quada dla synka ), więc idę tam w upale kilometrami. I myślę ponuro,że gdybym była jeszcze więcej, 70 - 80 lat nigdy bym tam nie dotarła. A jeszcze gdybym nie była sprawna i nie miała nikogo do opieki...Gdybym była chora, na rencie- nie doszłabym. Wtedy wysłałabym pismo, jeśli miałabym komputer, drukarkę - odręcznych pism już się w urzędach nie czyta.Kiedyś wysłałam maila z zapytaniem do Urzędu Pracy.Wyszukałam nawet z imienia i nazwiska starszą specjalistkę od interesującego mnie zagadnienia. Od roku nie mam odpowiedzi.

Kiedy już wreszcie dotrę do pałaców ZUS -u najpewniej jak zwykle dowiem się od niecierpliwej ważnej urzędniczki,że za wiele oczekuję.Nie pracowałam w kopalni ani na wysokości. Urodziłam się za wcześniej/ za póżno. Potencjalnych emerytów z mojego rocznika rozporządzeniem przeniesiono za dwa lata. Na rencie byłam o rok za krótko. Studiowałam o rok za długo. Ogólnie nie mieszczę się w aktualnej ustawie o świadczeniach.

Zwykle po takich urzędowych doświadczeniach czuję się tak zmęczona i upokorzona ,że nie mam już siły marzyć o wcześniejszej emeryturze.O póżniejszej też nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz